Dwa słowa o tym, jak wyglądała pierwsza połowa 2023 roku.
Tag: arcydzieło
moje własne arcydzieło – o filmach wielkich
Na początku lutego 2012 roku miałem przyjemność obejrzeć film Michela Hazanaviciusa, Artysta. Urzeczony obrazem, czym prędzej po seansie popełniłem swoje małe guilty pleasure i na popularnym wortalu o tematyce filmowej oceniłem francuską produkcję na dziesięć gwiazdek, co równe jest najwyższej możliwej ocenie (co prawda po czasie weryfikując pierwotny osąd), a także kliknąłem w ikonkę serduszka obok noty, ogłaszając wszem i wobec, że odtąd Artysta figuruje jako jeden z moich ulubionych filmów. Po tym fakcie na ekranie monitora pojawiła się radosna informacja, iż uważam film Hazanaviciusa za „Arcydzieło!”. Gdy tego samego dnia znalazłem w Co jest grane? – popkulturowym dodatku do Gazety Wyborczej – recenzję rzeczonego Artysty, której autor rozpływał się w zachwytach nad czarno-białym, niemym ewenementem współczesnego kina, również wystawiając mu najwyższa ocenę i używając w stosunku do niego określenia „arcydzieło”, naszła mnie refleksja. Abstrahując od faktu, że nie wszystkie oceny ważą tyle samo, zwłaszcza takie, które są wynikiem pewnej zabawy, hobby, zauważyć można, jak nietrudno to podniosłe określenie przechodzi nam w dzisiejszych czasach przez gardła.
the one [„Matrix”]
Stacja TCM wzięła chyba sobie za cel dostarczenie mi dawki filmowej przyjemności. Po moim niedawnym pianiu z zachwytu nad Egzorcystą, pora na pean na cześć Matriksa (1999) autorstwa wówczas jeszcze braci, teraz rodzeństwa Wachowskich. Filmu doskonałego pod każdym względem i kultowego w pełnym tego słowa znaczeniu. Filmu, który odmienił oblicze science fiction i kina w ogóle, tak jak wcześniej udało się to chyba tylko Gwiezdnym Wojnom. Filmu w bliskich mi klimatach postapokalipsy… etc… etc…
poezja strachu [„Egzorcysta”]
Tym razem o klasyce. Egzorcysta (1973) Williama Friedkina. Mistrzowskie kino – na dziesięć nominacji do Oscara, z których otrzymał dwie statuetki, w tym za scenariusz na podstawie powieści Williama Petera Blatty’ego (za horror!), także laureat m.in. Złotego Globu za najlepszy film roku. Ale nie dziwota, bo to majstersztyk. Poezja strachu. Arcydzieło sztuki filmowej. Parę dni temu dzięki stacji TCM z tradycyjnie przy okazji tego obrazu permanentnie zjeżonym włosem przypomniałem sobie tę niepowtarzalną przyjemność oglądania jak dla mnie najlepszego w historii kina filmu grozy.