Trzeci dzień 4. Festiwalu Krytyków Sztuki Filmowej KAMERA AKCJA okazał się dla mnie dość krótki, ale intensywny, głównie ze względu na warsztaty Jak nie mieć kaca (po wawie) z panem Tomaszem Raczkiem w godzinach porannych.
Pan Raczek – krytyk filmowy w pełnym tego słowa znaczeniu – opowiadał o różnicach między „krytyką mainstreamową” a „niszową”, zwrócił uwagę na wagę profesjonalizmu krytyka oraz jego zadania. Według niego krytyk filmowy winien oglądać wszystko – ale nie wszystko, co jest obecnie w kinach, lecz wszystko to, z czym się zetknie, nawet te najsłabsze produkcje. Podstawowym zadaniem krytyka filmowego jest obecnie selekcja filmów w celu polecenia ich lub nie potencjalnym widzom, odpowiedź na pytanie dlaczego warto lub nie obejrzeć (niekoniecznie pójść do kina) ten czy inny film. Przedstawił sytuację w polskich kinach – słabnącą popularność amerykańskich produkcji i rosnącą rodzimych. W ciekawej dyskusji z uczestnikami przedstawił swoje oczekiwania od współczesnych osób oceniających filmy i wyjawił zdanie na temat tego, jak krytyka będzie wyglądać w przyszłości. Niech żałuje, kto nie był!
(Tomasz Raczek prowadzi warsztaty na festiwalu Kamera Akcja,
źr. fanpage festiwalu na FB)
W sobotę odbył się także „Konkurs etiud i animacji”. Przy swoim uwielbieniu do krótkich form filmowych nie byłbym sobą, gdybym nie zasiadł wówczas na sali, mimo że warsztaty z panem Raczkiem uniemożliwiły mi obejrzenie wszystkich zakwalifikowanych do konkursu filmów. Udało mi się zobaczyć sześć etiud (z dziesięciu), z których największe wrażenie zrobił na mnie obrazek Tomasza Jurkiewicza „Gdyby ryby miały głos” – wielowątkowa, świetnie zrealizowana opowiastka o trzydziestolatku zamkniętym we własnym świecie.
Trochę rozczarowały mnie natomiast zaprezentowane w konkursie animacje. Żadna nie zbliżyła się nawet do poziomu zeszłorocznej wygranej, czyli „Porozmawiaj z nim” Agaty Prętki. Najbardziej zapadł mi w pamięć film Katarzyny Majsner i Ludmiły Kaczmarek „Prekognicjum”, potrafiąca poruszyć opowiastka o dziewczynce z środka adopcyjnego. Generalnie – szału nie było. Zarówno wśród etiud aktorskich jak i animacji dominował niskich lotów humor i fabularna pretensjonalność.