„Ralph Demolka” był chyba najpoważniejszym dla „Meridy Walecznej” konkurentem do Oscara w kategorii Najlepsza pełnometrażowa animacja. W moim odczuciu przegrał słusznie. Opowieść o wikingowej nastolatce ujmowała klasyczną prostotą. Historia szwarccharakteru z automatu do gry, któremu po latach zamarzyło się zostać bohaterem pozytywnym, to aż nazbyt obfity konglomerat różnorakich „tribute’ów” i popkulturalnych motywów. Szalenie przy tym inteligentny i rozsądnie niemoralizatorski, dzięki czemu jego lektura należy do nader przyjemnych.
Niemniej nagromadzenie tematów, które chcieli poruszyć scenarzyści skutkuje odczuciem delikatnego przesytu. Społeczne odrzucenie, dyskryminacja (chwilami nawet rasizm), samotność, protekcjonalizm, bezrobocie, szantażowanie, okrucieństwo. Brzmi to może poważnie, ale pod wierzchnią powłoką pierwszorzędnej roboty animacyjnej i żywiołowej akcji można bez większego trudu doszukać się tych zagadnień. Autorzy skryptu ewidentnie celowali w prestiżowe nagrody i zatryumfowali – pięć Annie, animacyjnych Oscarów, mówią same za siebie.
Nie czuć tu jednak zadzierania nosa. „Ralph Demolka” to kawał świetnego kina. Akcja nie zwalnia ani na moment, nietrudno kibicować wyraziście zarysowanym postaciom – co ciekawe z założenia negatywnym. Humor błyszczy inteligencją. Polski dubbing wymiata. Także animacja doprawiona nawiązaniami do ery automatów z salonów gier arcade robi wrażenie. Merida miała jednak swój niepowtarzalny urok. Ralphowi pomaga w tej kwestii kapitalna Wandelopa, lecz mimo to nie angażują tak mocno jak historia rudowłosej, nieustraszonej dziewczyny.
Moja ocena: 7,5/10
(Ralph Demolka i Wandelopa von Cuks, źr. Filmweb)
wandelipa nie jest kapitalna tylko POJEBANA
nie ma to jak kolejna pierdolona fanka
Mówisz o sobie? 😉