…ulotne chwile łapię jak fotka
dbam, by chwile ulotne jak notka
nie uleciały jak ulotna plotka
Tak sobie myślę, że przytoczony fragment kawałka „Chwile ulotne” Paktofoniki mógłby stać się czymś na zasadzie motto tej strony. Bo i jakimi innymi są chwile obcowania z namiastką choćby sztuki? Poza autentycznym przeżyciem, dopieszczeniem estetycznych wymagań odbiorcy, uruchomieniem palety emocji – to właśnie (u)lotne momenty, intensywne, ale krótkie chwile. Chciałbym zatem, żeby ta strona za moim pośrednictwem „łapała chwile ulotne jak notka”, po to żeby „nie uleciały jak ulotna plotka” – głównie te spędzone przy utworach najbliższej mi dziedziny sztuki, czyli dziesiątej muzy, ale także wszelkich innych, między którymi a mną coś się zadziało.
Pozostając w koneksji z zacytowanym urywkiem piosenki, na początek kilka wrażeń z chyba największego przeboju kinowego wczesnej jesieni A.D. 2012, „Jesteś Bogiem” w reżyserii Leszka Dawida. Filmu, który przywraca wiarę w polskie kino.
(plakat do filmu „Jesteś Bogiem”)
Trzecie najlepsze otwarcie polskiego filmu na przestrzeni ostatnich 20 lat (!) i ponad milion widzów w niecałe trzy tygodnie. To robi wrażenie. Ale i ma podstawy. „Jesteś Bogiem” to bowiem film faktycznie udany. „Wyczyny lirycznej mafii” ze Śląska, kultowej – nie bójmy się tego określenia – formacji hip-hopowej Paktofonika, ogląda się bardzo dobrze. Dawid już w „Ki” (2011) pokazał, że potrafi portretować trudne charaktery. W „Jesteś Bogiem” ponownie prezentuje się widzom jako utalentowany, wrażliwy reżyser, świetny narrator, filmowy esteta, potrafiący wydobyć piękno ze swego rodzaju brzydoty (jakże przywołujących na myśl „Dekalog” Kieślowskiego) przaśnych polskich osiedli, do tego „czujący” kino, sprawny rzemieślnik. Świetnie komponuje kadry, znakomicie posługuje się montażem, co w filmie poniekąd muzycznym jest, trzeba przyznać, czynnikiem niezwykle istotnym. I choć zdarza mu się – wcale nierzadko – posługiwać schematami, potrafi jednym ujęciem zatrzeć ambiwalentne odczucia co do konkretnej sceny (niezłym przykładem jest scena, gdy Justyna widzi Magika w monitorze kamery przemysłowej – oczywisty szablon – a chwilę później następuje genialne ujęcie pojawiającego się na kolejnych rzeczonych ekranach CCTV z(a)gubionego rapera).
Ale aspekty czysto techniczne to tylko jedna strona „Jesteś Bogiem”. To film przede wszystkim o Piotrze Łuszczu, Magiku – jednej z najbardziej tragicznych postaci polskiej sceny muzycznej. Kapitalnie odegrany przez debiutującego Marcina Kowalczyka Magik rysuje się jako człowiek toczący z życiem permanentną walkę. Walkę przegraną w wiadomy sposób, ale mimo to ciężko mówić o walkowerze. Nie uważam też, że to życie go przerosło – po prostu okazało się silniejsze, potrafiło wyprowadzić celniejsze ciosy i w efekcie powaliło Magika na łopatki. O „pierdolonej schizofrenii” Łuszcza nie może być mowy. W filmie Dawida to człowiek, który stara się być dobry – rozpaczliwie, za wszelką cenę, ale nie desperacko, bo ma do otoczenia i zwłaszcza do siebie szacunek, wynikły z profesjonalizmu przy pracy z muzyką.
Ładunek emocjonalny przekazywany przez Leszka Dawida jest ogromny i niweluje mankamenty tego elementu filmu, który powinien być jego podstawowym przymiotem. Mam na myśli scenariusz Macieja Pisuka, skrypt „z historią”. Spoglądając bowiem wstecz na zmagania jego autora z producentami o dokładny sposób realizacji napisanej przez niego opowieści, mogłoby się odnieść wrażenie, że będziemy mieli do czynienia z tekstem wybitnym. Tak jednak nie jest, a film święci triumfy przede wszystkim ze względu na pracę Dawida i umiejętności aktorów. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, iż Pisuk mógł mieć pewne niepisane zobowiązania wobec Fokusa i Rahima (w filmie przekonująco wcielili się w nich odpowiednio – znany z mocnego „Chrztu” (2010) Marcina Wrony – Tomasz Schuchardt oraz Dawid Ogrodnik), czyli pozostałych członków PFK, na takie a nie inne przedstawienie ich i – przede wszystkim – Magika historii. Nie zmienia to faktu, iż pewne rzeczy po prostu się gryzą – skoro Magik grał wcześniej w formacji Kaliber 44, wydając z nimi kilka albumów, dlaczego stale brakowało mu pieniędzy, przez co musiał dorabiać na boku? Dlaczego Fokus i Rahim przedstawieni są jako prawie-amatorzy, skoro od dłuższego czasu także zajmowali się rapowaniem? Nie zagłębiałem się w historię Paktofoniki do tego stopnia, aby móc swobodnie się na ten temat wypowiedzieć, ale moje wątpliwości wydają mi się logicznie uzasadnione. Przydałoby się także kilka ujęć więcej członków PFK pracujących nad swoją muzyką. Oba albumy, które wydali (w tym, jak wiemy z filmu, jeden jeszcze za życia Magika) to w sumie ponad trzydzieści kawałków w zdecydowanej większości nagranych wspólnie. Tego trochę brakuje.
Mimo tych paru niedociągnięć, „Jesteś Bogiem” to film ze wszech miar godny polecenia. Przejmujący, prawdziwy, zabawny (a i owszem), świetnie zrealizowany, znakomicie zagrany. Obok „Róży” Wojtka Smarzowskiego najlepszy dotąd polski film roku. Nie tylko dla miłośników Paktofoniki czy fanów hip hopu. To film, który tkwi jak zadra. I choć minęło już kilka tygodni, to wciąż pamiętam tę przejmującą ciszę na multipleksowej sali tuż po dedykacji. Wiadomo komu.
Moja ocena: 7,5/10